192 Obserwatorzy
26 Obserwuję
Katarzyba

Mój blog

Teraz czytam

The Complete Peanuts, Vol. 1: 1950-1952
Charles M. Schulz, Garrison Keillor
Exodus from the Long Sun
Gene Wolfe

Rzeka tajemnic

Rzeka tajemnic - Dennis Lehane, Łukasz Nicpan Zdecydowałam się na Rzekę tajemnic, bo przedtem z przyjemnością słuchałam innej powieści Dennisa Lehane Wyspa skazańców. Po lekturze mam trochę mieszane uczucia. Moim zdaniem Rzeka tajemnic to bardziej powieść psychologiczna niż kryminalna i przyznaje, że szczególnie na początku i, co chyba nietypowe dla kryminału, na końcu słuchania powieści, myślałam sobie: rany, kiedy ten fragment się wreszcie skończy. Ja rozumiem, że pisarz chciał przedstawić jak najdokładniej swoich bohaterów, żebyśmy mogli ich zrozumieć, ale mógłby trochę się streścić. Czytałam ostatnio na forum czytelniczym o idealnej powieści. Jednym ze wskazań dla początkującego autora było, żeby stworzyć przynajmniej jedna postać, którą czytelnik mógłby polubić. Tak sobie myślę, że może w tym tkwi problem, ja nie lubię żadnej z występujących w powieści postaci. Ani Seana - policyjnego detektywa, który nie potrafi dogadać się z własną żoną, ani Jimmiego - króla złodziei jednej z dzielnic Bostonu, czy w końcu Dave'a - mężczyzny z ciężką traumą z dzieciństwa. Motywy zbrodni też jakieś takie, mnie nie przekonują. Zresztą części rozwiązania domyśliłam się gdzieś tak w 3/4 powieści, tylko wymyśliłam inny motyw. Nie wiem, nie wiem, zastanowię się zanim sięgnę po kolejną powieść Lehane.

Niuch (Świat Dysku, #39)

Niuch (Świat Dysku, #39) - Terry Pratchett, Piotr  W. Cholewa Tym razem Sam Vimes wybiera się z rodziną na wakacje do posiadłości rodowej lady Sybil. Czuje się tam początkowo trochę zagubiony. Do jego uszu dochodzą obce dźwięki, a dookoła przemykają uzbrojeni ludzie (Sam musi sobie przypominać, że to "tylko" narzędzia rolnicze). Sam poznaje jednak kilka interesujących osób do których należą: pani "od kupek", pustelnik posiadający pozwolenie na okresowe wakacje, czy wreszcie młody policjant - wprawdzie niedoświadczony, ale pełen dobrych chęci, którego wspiera mama staruszka, mistrzyni w rozkładaniu przeciwnika na łopatki.Aha i są jeszcze gobliny. Całe wzgórze goblinów i pewna brzydko pachnąca historia. Sam początkowo stara się do niczego nie mieszać, bo w końcu jest na wakacjach, a w dodatku nie na swoim terenie. Do jego uszu zaczynają jednak dochodzić coraz bardziej niepokojące informacje. Śledztwo nabiera rozpędu. Bo w końcu: "Jurysdykcja dobrego człowieka rozszerza się na cały świat".

My

My - Yevgeny Zamyatin,  Eugeniusz Zamiatin "Świadomość indywidualna - to tylko choroba. Czyż to nie jasne?"Zamiatin wydał swoją powieść w 1921 roku, 26 lat przed Folwarkiem Zwierzęcym Orwella, 11 lat przed Nowym wspaniałym światem Aldousa Huxleya. Autor opisuje wizję świata "idealnego", matematycznie uporządkowanego, gdzie nie ma miejsca na indywidualność."Ja, D-503, konstruktor Integralu - jestem tylko jednym z matematyków Państwa. Moje pióro nawykłe do cyfr nie jest zdolne stworzyć muzyki asonasów i rymów. Spróbuje tylko notować to, co myślę - czy raczej to, co my myślimy- właśnie tak: my, i niech to MY stanie się tytułem moich notatek". Bohater powieści ∆-503 (w moim wydaniu D-503) jest szczęśliwym członkiem społeczności miejskiej za szklanym murem - Państwa Jedynego. Miasta zamknęły się po wielkiej wojnie 200-letniej spowodowanej klęską głodu. Ocalało z niej 0,02 procent ludzkości, które następnie zamknęły się w szklanych miastach. Przywódcy społeczności od kilkuset lat, które minęły od wojny, zastanawiają się jak uczynić mieszkańców miasta szczęśliwymi. Organizują im więc czas, niszczą zawiść i pożądanie (własność nie istnieje, nie ma też stałych związków), uczą jednomyślności od małego (dzieci odbiera się rodzicom tuż po urodzeniu)."Jasne: powodów do zawiści nie ma już żadnych, mianownik ułamka szczęścia sprowadzony został do zera - ułamek zmienia się we wspaniałą nieskończoność. To właśnie, co dla starożytnych stanowiło źródło niezliczonych kretyńskich tragedii - u nas sprowadzono do harmonijnej, przyjemnie pożytecznej funkcji organizmu, podobnie jak sen, prace fizyczną, odżywianie się, defekację itd. Na tym przykładzie widzicie, jak wielka siła logiki oczyszcza wszystko, czegokolwiek dotknie. O, gdybyście wy, nieznani, poznali tę cudowną siłę, gdybyście wy także nauczyli się podążać za nią!".D-503 jest szczęśliwy, do momentu, kiedy przypadkowe spotkanie sprawia, że zaczyna on częściej korzystać ze swojej wyobraźni. Pojawiają się sny (w tym świecie uważane za przejaw choroby). Zastanawia się "co by było jeżeli..." i czy z uczuciem można walczyć. Z doniesień prasowych wynika, że nie tylko on jest "chory". Krążą plotki, że jacyś ludzie przedostają się za mur. Państwo postanawia działać, przypomnieć swoim obywatelom, że są zobowiązani być szczęśliwymi w odgórnie określony sposób.Eugeniusz Zamiatin był z wykształcenia inżynierem. W czasie Rewolucji 1905 roku został aresztowany i wydalony z kraju. Wrócił i zamieszkał w Petersburgu nielegalnie, został ponownie wydalony z kraju i znów wrócił. Jego powieść My trafiła na listę książek zakazanych. Zamiatin postarał się aby powieść przeszmuglować do Stanów Zjednoczonych, gdzie została wydana w 1924 roku. W 1931 Zamiatin napisał list do Stalina z prośbą o pozwolenie na opuszczenie Związku Radzieckiego. Pozwolenie otrzymał. Zmarł w Paryżu, 6 lat później.Od wyjazdu do Francji, w ZSRR, jego nazwisko było tabu i nawet po śmierci Stalina, nie trafił na listę zrehabilitowanych pisarzy.

Kabul Beauty School: An American Woman Goes Behind the Veil

Kabul Beauty School: An American Woman Goes Behind the Veil - Deborah Rodriguez, Kristin Ohlson Przyznam się szczerze, że były momenty, kiedy zastanawiałam się, czy nie porzucić tej powieści. Cieszę się jednak, że doczytałam do końca. Ciężko jest, kiedy czyta się wspomnienia, nie oceniać samej autorki. Deborah Rodriguez sama siebie opisuję, jak osobę, która nie potrafi pozostawać długo w jednym miejscu. Dlatego, jeszcze w Stanach zmieniała często pracę i tak naprawdę nie wiedziała co mogłaby w życiu robić. Dwukrotnie rozwiedziona, bez gruntownego przemyślenia sprawy, ponownie wstąpiła w związek małżeński i to z mężczyzną z zupełnie innego kręgu kulturowego. Nie wróżyłam temu związkowi wiele szczęścia, a sam pomysł uznałam za przejaw emocjonalnej niedojrzałości. Wbrew jednak moim obawom, z powieści wynika, że akurat w tej kwestii autorka miała trochę szczęścia.Nie o trzecim małżeństwie jest to jednak książka (chociaż jest zawsze gdzieś w tle), ale o Szkole Piękności w Kabulu. Deborah Rodriguez wyjechała z misją do Afganistanu na krótko po 11 września 2001 roku. Jak sama przyznaje, kiedy dowiedziała się o takiej możliwości, nie wiedziała nawet gdzie na mapie znajduje się Afganistan. To też dla mnie stawia autorkę w mało korzystnym świetle: wybierać się na dłużej do zupełnie obcego kraju, bez w miarę dokładnej wiedzy na jego temat. Nie mogę jednak nie podziwiać jej determinacji i zdolności organizacyjnych.W Afganistanie zawody kosmetyczki czy fryzjerki były jednymi z nielicznych zawodów dostępnych dla kobiet. Salonów było jednak bardzo mało, bo wcześniej dorobiły się niezbyt pochlebnej opinii (zdarzało się, że były tylko przykrywką dla domów publicznych). Te, które funkcjonowały, oferowały dość marną obsługę i były prowadzone przez osoby bez odpowiedniego przygotowania i wykształcenia. Matka autorki prowadziła podobny salon w Stanach Zjednoczonych, tak więc pani Deborah Rodriguez doskonale się na tym znała. Postanowiła założyć profesjonalną szkołę dla fryzjerek i kosmetyczek, żeby dać szansę kobietom zarobienia własnych pieniędzy. Udało się poprowadzić 3 kursy, każdy po 20 tygodni. Chętnych było dużo, dużo więcej niż wolnych miejsc. Deborah musiała dokonywać selekcji i robiła to z bólem serca, bowiem pozyskane środki nie dawały jej nieograniczonych możliwości.Podczas trwania kursów przez szkołę przewinęło się kilkadziesiąt młodych kobiet. Poznajemy ich historie, najczęściej nie do pozazdroszczenia. Deborah Rodriguez pisze, że kilku z nich się udało. Mają własne, dobrze prosperujące zakłady. Czy to dużo, czy mało? Jeżeli nawet statystycznie mało, to każda z tych szczęśliwie zakończonych historii jest tego warta. Ja tak uważam. Deborah Rodriguez musiała sama też sporo poświęcić. Zostawiła dwójkę swoich synów, już wtedy nastolatków pod opieką pierwszego męża. Nie mogła wrócić do kraju, kiedy spłonął dom jej matki, ani na pogrzeb ojca. W wywiadzie zamieszczonym na końcu książki, podkreśla jak bardzo jej to ciąży.

Zeszyty don Rigoberta

Zeszyty don Rigoberta - Mario Vargas Llosa, Filip Łobodziński Zeszyty don Rigoberta to już było moje trzecie podejście do twórczości peruwiańskiego noblisty Mario Vargas Llosy. Dwa pierwsze nie były szczególnie udane. Na szczęście tym razem było dużo lepiej. Zeszyty don Rigoberta to interesująca powieść. Co wcale nie oznacza, że coś mnie nie "uwierało" w trakcie jej czytania. Nie potrafię tego lepiej określić, ale miałam wrażenia, że brakuje mi "klucza" do tej powieści. W recenzjach cytowanych przez polskiego wydawcę książki często pada określenie powieść erotyczna. Mamy więc trop pierwszy:1. Powieść erotyczna"Don Rigoberto zuchwale wcielał w życie swoje ekstrawagancje a doñę Lukrecje od dziecka fascynowały skrajne przepaści, balansowanie na balustradzie mostu" 1). Don Rigoberto ubóstwiał swoją żonę Lukrecję. Kochał jej wdzięk i pogodne usposobienie, ale nade wszystko pragnął jej ciała. To doña Lukrecja zamieszkiwała świat jego erotycznych fantazji. Wyobrażał ją sobie w różnych sytuacjach, w ramionach innych mężczyzn, podczas gdy on przyglądał się temu, oceniał. Don Rigoberto kolekcjonował dzieła sztuki o wydźwięku erotycznym. Namawiał swoją żonę, żeby odgrywała sceny ze znanych mu obrazów. Patrzył i podziwiał, prowadził bogate życie seksualne i był szczęśliwy.Reszta mojej opinii tutaj.

Samo Ostrze. Pierwsze Prawo: Księga Pierwsza

Samo ostrze - Joe Abercrombie Przyznaje, że dotarłam tylko do dwusetnej strony i postanowiłam nie czytać dalej. Już tłumaczę dlaczego.Do tej pory nie zdarzyło mi się przy czytaniu zwracać uwagi na styl. Nie oceniałam nigdy tego jak dana powieść jest napisana, tylko czy opowiada ciekawą historię czy nie. Wychodzi na to, że to tej pory miałam po prostu trochę szczęścia i trafiałam na dobrze napisane książki. Tak było aż do teraz.Zainteresowałam się Samym ostrzem, bo powieść ta była nam liście książek polecanym przez Georga R. R. Martina. Tymczasem, co kilka stron natrafiam na jakieś "kwiatki". Zastanawiam się tylko, czy to wina tłumacza, czy oryginał tez był tak kiepsko napisany? Na przykład:"Nie zawracał sobie tym głowy. Jego rozmyślania przerwały schody". "Sprawiał wrażenie bardziej przemoczonego niż mądrego i z pewnością nie wydawał się potężny ponad ludzkie marzenia".Bardziej przemoczony niż mądry, a "co ma piernik do wiatraka"?"Widzę pana jutro rano o szóstej, trzeźwego jak lód".Podejrzewam, że w oryginale mogło być: "as fresh as ice is cold". Ja bym to przetłumaczyła jako: "rześkiego jak poranek". Brzmi "bardziej po polsku"."Luther zdawał się zaskoczony tym, że nie żyje".Naprawdę? (I nie to żaden spojler, Luther ma się w tym rozdziale całkiem dobrze).Kilkanaście stron dalej:"Czuł się niemal tak, jakby żył".Nie, to nie jest powieść o Zombi."W powietrzu przepłynęły huragany śmiechu, stłumione przez odległość".To się nazywa śmiech.Tłumacz nadużywa też słowa "niemal". Czasami miałam wrażenie, że jest "niemal" na każdej stronie.Dobrze, ale o czym w ogóle jest ta powieść. Poznajemy trzech bohaterów. Pierwszy z nich Logen Dziewięciopalcy zabłądził gdzieś na północy. To taki samotny wojownik mściciel. Jego zdolności przywoływania dusz z zaświatów zainteresowały największego maga, który postanawia go odszukać.Glokta był niegdyś znakomitym szermierzem i zdobywcą kobiecych serc. Dostaje się do niewoli. Kiedy z niej powrócił był wrakiem człowieka. Obolały i okaleczony. Jego psychika była jednak silna. Ta jego wytrzymałość zwróciła na niego uwagę Wielkiego Inkwizytora. Wkrótce on również podejmuje pracę inkwizytora. Jest bardzo skuteczny, nie przysparza mu to jednak wielu przyjaciół.Luthal - to bogaty syn arystokraty. Przygotowuje się do turnieju szermierczego, bo tego oczekuje on niego ojciec. W zasadzie niewiele o nim można napisać. Poza tym, że lubi się bawić i nie potrafi rozmawiać z kobietami.Ze smutkiem muszę stwierdzić, że dalszy los tych postaci zupełnie mnie nie interesuje.

InterWorld

InterWorld - Michael Reaves, Neil Gaiman Bohaterem powieści jest Joey Harker, który potrafi zgubić się dosłownie wszędzie, nawet we własnym domu. Przyznam, że od razu poczułam do niego sympatię, bo sama się często gubię. Pewnego razu jednak Joey zgubił się naprawdę. W jednej chwili był pod sklepem, a w drugiej stał pod tak samo wyglądającym budynkiem, ale już w innym świecie. Wkrótce miał się przekonać o istnieniu Altiverse, którego Ziemia, którą znał była tylko jednym z maleńkich elementów. A dokładnie jednym z kilku milionów światów alternatywnych. W Ativerse działają dwie wrogie siły HEX (siła magii) i Binary (technologia). W wyniku tych konkurujących ze sobą sił, powstają światy mniej lub bardziej magiczne, w różnym stopniu rozwinięte technicznie. W każdym z tych milionów światów Joey ma też swojego odpowiednika. Istnieje też Interworld, gdzie znajduje się Baza, której pracownicy dbają o zachowanie kruchej równowagi pomiędzy organizacjami HEX i Binary. Okazuje się, umiejętności Joey'a są w tym świecie bardzo przydatne. Jay tłumaczy Joey'owi:"Because your talent doesn't lie in navigate the planes - it lies in navigating between them".Myślę, że Interwold ma wszystko co niezbędne dobrej powieści dla nastolatków (tych młodszych): bohater, który nie jest doskonały, ale zjednuje sobie przyjaciół i bierze udział w misji ratowania świata. Teoretycznie motyw stary jak świat, jednak Neil Gaiman na tej bazie potrafił stworzyć coś zupełnie nowego. Jest też w Interworld niezwykła szkoła (to też chwytliwy motyw), przy której trudy "zwykłej" to bułka z masłem:"It was like being a new kid in a school you hated. Only worse. It was like being a new kid in a school you hated that was run by the army on vaguely sadistic principles, where everyone was from a different country and they had just one thing in common. They hate you".Interworld to bardzo dobra powieść fantastyczno-przygodowa dla dzieci i młodzieży od dziesiątego do mniej więcej czternastego roku życia. Starsi też mogą ją przeczytać, oczywiście :)Recenzja też na moim blogu

The Complete Essex County

The Collected Essex County - Jeff Lemire Komiks czytało się świetnie, tak jak zresztą każdą dobrze napisaną powieść.Bohaterem pierwszej części jest młody chłopak Lester. Jego matka umarła na raka i chłopiec trafił pod opiekę wuja, który stara się jak może wywiązać z roli opiekuna. Lester zaprzyjaźnia się z właścicielem sklepiku. Jimmy rozumie jego pasję, podziwia pierwsze nieporadne rysunki, uczy grać w hokeja. W dodatku twierdzi, że zna bardzo dobrze ojca Lestara, którego chłopiec nigdy nie widział.W księdze drugiej: Ghost stories mamy opowieść o dwóch braciach, którzy grali w jednej drużynie hokejowej. Obaj zakochali się. Jeden z nich wrócił na farmę i założył rodzinę. Drugi, został, żeby robić dalej karierę. Tyle, że uczucia są często skomplikowane, a miłość może połączyć dwoje ludzi, ale może też ich od siebie oddalić.W trzeciej część rozwiązują się tajemnice, łączą ze sobą wątki, poznajemy też historię rodziny miejscowej pielęgniarki. Anne czuje się odpowiedzialna za ludzi, którzy znajdują się pod jej opieka, dlatego czasami stara się wmieszać w ich życie, po to tylko, oczywiście, żeby pomóc.Essex county jest zbiorem historii o dojrzewaniu, trudnej miłości, rodzicielstwie i wyborach, które potem mają swoje konsekwencje.Nie przepadam za taki sposobem rysowania, ale mimo to bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać tę świetnie skrojoną opowieść.

Kłamstwa Lockea Lamory

Kłamstwa Locke'a Lamory (Niecni Dżentelmeni #1) - Scott Lynch, Wojciech Szypuła, Małgorzata Strzelec Locke Lamora jest złodziejem i to bardzo dobrym. Nie ma w sobie nic z Robin Hooda. Okrada bogatych i nic nie daje biednym. Tak, nie ma co dawać go dzieciom za przykład. Na jego usprawiedliwienie mamy tylko to, że mieszkańcy całego miasta nie grzeszą przyzwoitością:"Czasem myślę, że to miasto istnieje tylko dlatego, że bogowie uwielbiają występek. Kieszonkowcy okradają zwykłych ludzi, kupcy okradają naiwniaków, capa Barsavi okrada złodziei oraz zwykłych ludzi, pomniejsza szlachta okrada wszystkich, a książę Nicovante od czasu do czasu wyrusza ze swoja armią i grabi do szczętu Tal Verrar albo Jerem, nie wspominając już o tym, co robi własnej szlachcie i zwykłym obywatelom".Locke jest mistrzem kamuflażu, nie ma takiej kabały z której nie dałby rady się wygrzebać. Chociaż przyznam, że kilkakrotnie zdarzyło mi się mruknąć do siebie podczas czytania: "ciekawe jak on ma zamiar to przeżyć?"

Tajemnica zamku Valmy

Tajemnica zamku Valmy - Mary Stewart, Irena Doleżal-Nowicka Tajemnica zamku Valmy to powieść gotycka z wątkiem kryminalnym pani Mary Steward. Powieść została podzielona nieprzypadkowo na 9 części. Bohaterka Linda Martin jedzie do Francji, żeby objąć posadę guwernantki dziesięcioletniego Filipa. Jej nowym domem ma wkrótce stać się Château Valmy - rozległa posiadłość, położona w przepięknej okolicy. Kiedy Linda po raz pierwszy zbliża się do zamku, nagle przypomina sobie wiersz z dzieciństwa o 9 karocach. W wierszu narrator kusi młodą dziewczynę, żeby wsiadła do jednej z dziewięciu karoc. One zawiozą ją do pięknego pałacu na wielka ucztę, wystarczy tylko wsiąść do jednej z nich. Śpiesz się, śpiesz - ponaglają słowa wiersza. Dziewięć karoc - dziewięć rozdziałów. Tylko, czy rzeczywiście Château Valmy to pałac z bajki?Linda z pewnym przekąsem sama siebie nazywa Kopciuszkiem. Jej rodzice zginęli kiedy miała kilkanaście lat i od tamtej pory mieszkała w angielskim sierocińcu. Mama jej była Angielką, a tata Francuzem. Kiedy więc pojawiła się możliwość powrotu do Francji, gdzie Linda spędziła dzieciństwo, czuje, że wygrała los na loterii. Jej podopieczny - Filip jest dziedzicem Château Valmy. Jego rodzice również zginęli w wypadku i chłopiec czuje się bardzo samotny. Linda ma opiekować się chłopcem i uczyć go angielskiego. Wkrótce okaże się jednak, że jest może jedyną osobą, której chłopiec może zaufać. Żeby ocalić życie chłopca Linda będzie musiała postawić wszystko na jedna kartę.

Seven Up (Stephanie Plum Series #7)

Seven Up (Stephanie Plum Series #7) - ak, tym razem znów Stephanie Plum wyrusza w pogoń za przestępcami. Robi to z typowym dla siebie, wdziękiem i brawurą. Tym razem dowiemy się czym grozi wycieczka do baru, gdzie atrakcją są zapasy kobiet w błocie i dlaczego babcia Mazur nie nadaje się na zakładniczkę. W całą sprawę zaplatane będzie też czyjeś serce i dwóch superbohaterów, a właściwe Mooner i Dougie, którym wydaje się, że są superbohaterami."So what do you think of the suit?" Mooner asked me when Benny and Ziggy left". Dougie and me found a whole box of them. I think they're like for swimmers or runners or something. Dougie and me don't know any swimmers who could use them, but we thought we could turn them into Super Suits. See, you can wear them like underwear and then when you need to be a superhero you just take your clothes off".Samochód Stephanie, jak to zwykle bywa, ulega na początku powieści wypadkowi. Niestety tym razem Buick 53 jest już zajęty, bowiem niespodziewanie do domu przyjeżdza Valerie, siostra Stephanie. Na szczęście Lula przypomina sobie, że gdzieś w garażu w stosie rupieci miała jakiś motocykl. Jakiś motocykl okazuje się być Harleyem-Davidsonem FXDL Dyna Low Rider.Oczywiście Staphanie Plum zawsze może liczyć na pomóc przyjaciół takich jak Lula, czy ostatecznie na działanie "złego oka" przyszłej teściowej. Jest jeszcze Ranger. On również ofiaruje się z pomocą, tyle, że chce czegoś w zamian, a Stephanie nie jest pewna, czy jest gotowa mu to dać.

Śmierć na Głuszczowym Wzgórzu

Śmierć na Głuszczowym Wzgórzu - Rex Stout, Marek Cegieła Tym razem akcja powieści przenosi się do małej miejscowości turystycznej, gdzie Archie lubi spędzać urlop. Niestety sielankowy nastrój przerywa wieść o morderstwie jednego z turystów. O zbrodnie tę zostaje oskarżony mąż gospodyni Archiego. Detektyw przekonany o jego niewinności postanawia zostać dłużej i rozejrzeć się. Wysyła list do swojego szefa Nero z informacją, że nie zamierza jeszcze wracać do pracy. Jest to widać informacja tak niezwykła, że Nero Wolfe postanawia zająć się tą sprawą. Niespodziewanie zjawia się na ranchu w Montanie, aby dopomóc w śledztwie.Niestety muszę przyznać, że jest to najsłabsza powieść Rexa Stouta, którą do tej pory czytałam. Nie trzyma w napięciu, jest też trochę przegadana. Do ostatniego rozdziału nie wiadomo kto zabił, ale rozwiązanie wcale mnie nie zadowala. W zasadzie, tłumacząc powód morderstwa, w taki sposób jak to przedstawił Wolfe, popełnić je mógł prawie każdy z podejrzanych. To typ rozwiązania Deus ex machina. Na zasadzie nie ciągnijmy dłużej tej powieści, załatwimy to raz, dwa. Nie powiem jest trochę dobrych dialogów, szczególnie ten o autocenzurze Archiego, ale to wszystko.

Tysiąc lat dobrych modlitw

Tysiąc lat dobrych modlitw - Yiyun Li, Michał Kłobukowski Tysiąc lat dobrych modlitw to zbiór opowiadań, których akcja dzieje się w Chinach w czasach ostatnich przemian. Jeżeli ktoś lubi wesołe historie może sobie śmiało odpuścić Tysiąc lat. Jest takie przysłowie chińskie zacytowane w jednym z opowiadań: "Zły los zawsze wybiera dobrego człowieka". I tak jest też w tych opowiadaniach. Przyznam, że nie wszystkie brzmią dla mnie wiarygodnie. Na przykład w scenie, gdzie Sansan nacina nożem ramię żebraka. Miała to być wzniosła scena, ale autorka trochę przesadziła. Cienka linia dzieli patos od śmieszności. Najgorzej, moim zdaniem, wypadły sceny, w których narratorem jest cała społeczność. Jak dla mnie to brzmi trochę sztucznie. Ale jest też kilka świetnych. W Śmierć to niezły żart, jeśli się go dobrze opowie narratorką jest mała dziewczynka, która przyjeżdża na wakacje do swojej byłej niani. Obserwuje małżeństwo cioci, sąsiadów i wyciąga wnioski. Chyba najbardziej lubię takie właśnie opisy małych społeczności, małe ludzkie dramaty, codzienne zmaganie z życiem. Po życiu to z kolei historia dwóch małżeństw. Każde z nich zmaga się w zasadzie z tym samym problemem brakiem miłości, lub nieumiejętnością jej wyrażania. Ten motyw pojawia się zresztą też w innych opowiadaniach."Kobieta bierze od życia, cokolwiek jej ono daje, i pielęgnuje ten dar, jak tylko potrafi. Tymczasem mężczyzna ugania się za czymś lepszym, a zarazem mniej doskonałym".Spodobały mi się też dwa porównania:o rozwodzie "łódź, która wpadał na podwodną rafę",o miłości na jedną noc "małżeństwo jak rosa do wschodu słońca".Miłość córka do matki jest w tych opowiadaniach często kaleka. Można to tłumaczyć na kilka sposób. Winna jest może temu ideologia komunistyczna z całym jej system rozbijania rodzin, ale chyba bardziej tradycyjny sposób wychowania dziewczynek, wpajanie, że są mniej warte od synów.Dziecięca piosenka: "Zaśpiewam wam pieśń o partii komunistów. Bardziej oddana niż matce jej być muszę, bo matka dała mi tylko ciało, a partia - duszę".Wypowiedź chłopów: "Kręciliśmy głowami na myśl o trzech córkach[...] Wysłano je do sierocińców[...] Lao Da powinien był nas posłuchać, kiedy mu radziliśmy, żeby je utopił zaraz po urodzeniu. Oszczędziłby im wiele bólu".

Detektywi i storczyki

Detektywi i storczyki - Rex Stout,  Tadeusz Jan Dehnel Oryginalny tytuł powieści Rex Stouta, który brzmi: "Murder by the book" dużo lepiej opisuję treść książki. Storczyki - ulubione rośliny detektywa Nerona Wolfa, posłużyły za środek przekupstwa maszynistek zatrudnionych w firmie adwokackiej, były barwnym, ale tylko ozdobnikiem. To książką, nigdy nie opublikowana powieść kryła w sobie tajemnicę.Detektyw Neron Wolf przypomina mi trochę Herkulesa Poirot z późniejszych powieści Agathy Christie. Poirot był już wtedy szacownym starszym panem, który ruszał się z domu tylko w razie najwyższej konieczności, a sprawy potrafił rozwiązywać na odległość, dzięki informacjom dostarczanym przez inne osoby. Neron Wolf nie jest wcale ani stary, ani niedołężny. Szybki marsz pewnie zmęczyłby go szybko, biorąc pod uwagę jego znaczną tuszę, ale wcale nie to jest powodem, że bez przyczyny nie rusza się z domu. Neron po prostu nie widzi takiej potrzeby. Zatrudnia sztab ludzi, którzy w razie potrzeby dostarczają mu potrzebne informacje. Jego najbystrzejszym pracownikiem jest Archie Goodwin i to właśnie za nim podążamy po śladach trzech morderstw. Chociaż ostatnie słowo należy oczywiście do Nerona Wolfe.Bardzo przyjemny kryminał, tak na dwa wieczory :)

Lady Vivian Hastings

Lady Vivian Hastings - Xavier Dorison, Matthieu Lauffray Lady Vivian Hastingsto pierwszy tom trylogii, której bohaterem jest Długi John Silver - kucharz okrętowy i pirat z Wyspy Skarbów Roberta Stevensona. Komiks nie jest w żadnym razie kontynuacją powieści, a tylko luźnym nawiązaniem do dzieła Stevensona.Akcja komiksy zaczyna się po tym, jak Długi John Silver wraca z Hiszpanii do Anglii. Tam, razem ze swoimi wiernymi kompanami zostaje wynajęty przez Lady Vivian Hasting. Mąż Vivian - lord Byron Hasting udał się przed trzema laty do Ameryki w poszukiwaniu złotego miasta. Lady pogodziła się już myślą, że jej mąż zaginął bez wieści, może nawet nie żyje. Tymczasem pewnego dnia w jej domu pojawia się brat męża i obwieszcza, że został uprawniony do sprzedania całego majątku Hastingów, a sama Vivian ma wstąpić do klasztoru. Dla Vivian, oczywiście było to rozwiązanie nie do przyjęcia. Postanawia dołączyć do ekspedycji, a ponieważ potrzebuje wspólników w nocy udaje się do portowej tawerny, żeby spotkać się z Długim Johnem Silverem.Myślę, że fani opowieści o piratach nie maja na co narzekać. Mamy w tym komiksie wszystko co konieczne, żeby dać się porwać w wir przygody. Jest tajemnica, skarb do odkrycia, banda piratów i piękna, zdeterminowana kobieta.

Obcy w obcym kraju

Obcy w obcym kraju - Robert A. Heinlein Dla człowieka wychowanego od małego na Marsie nic nie jest oczywiste:"- Doktorze! - zawtórowało mu stworzenie. - za chwilę zjawi się tu doktor Nelson. Jesteśmy gotowi na śniadanie?Wszystkie cztery słowa, z jakich składało się zapytanie, znajdowały się w słowniku Smitha, nie miał jednak pewności, czy dobrze zrozumiał całość. Wiedział, czym było śniadanie, nie był jednak pewien, czy jest na nie gotowy. Nie ostrzegano go, że może spotkać go taki zaszczyt, iż zostanie zjedzony. Nie miał też pojęcia, że z braku dostatecznej ilości pożywienia trzeba tu redukować liczebność społeczeństwa. Przepełnił go łagodny żal, ponieważ tak wiele nowych wydarzeń miał jeszcze do zgrokowania, gotów jednak był pogodzić się z losem i nie stawiać oporu".Valentine Michael Smith był jedynym ocalałam z pierwszej ziemskiej misji na Marsa. Mieszkańcy Czerwonej Planety wychowali go razem ze swoimi nimfami. Druga misja z Ziemi zabrała go do domu. Tylko czy Ziemia była domem dla Michaela Smitha? Tak wiele odkrył na niej niepokojących rzeczy wymagających dogłębnego zgrokowania. Jego zachowanie i poglądy wymykały się ziemskiej logice i przez to budziły lęk i niezrozumienie.Wcale się nie dziwię, że Obcy w obcym kraju Roberta A. Heinleina stało się biblią pokolenia hipisów. W końcu Smith tworzy komunę doskonałą. Martwi, go jednak to, że jego nauka może być odebrana zbyt powierzchownie. Najpierw bowiem należy zrozumieć dogłębnie, potem dopiero połączyć się z innym człowiekiem. Wolność seksualna była wynikiem przemiany wewnętrznej i ciężkiej pracy nad własnym charakterem i umysłem, a nie narzędziem prowadzącym do celu.Wydawnictwo Solaris wydało pełną, nieocenzurowaną wersję powieści. Ciekawa jestem co zostało wycięte poprzednio. A ponoć była to 1/3 powieści. Nie zauważyłam w niej żadnych niepotrzebnych "dłużyzn".Nie szukałabym w tej książce odpowiedzi na pytania "o życie, Wszechświat i całą resztę", jest to jednak bardzo przyjemna lektura na wieczór.