192 Obserwatorzy
26 Obserwuję
Katarzyba

Mój blog

Teraz czytam

The Complete Peanuts, Vol. 1: 1950-1952
Charles M. Schulz, Garrison Keillor
Exodus from the Long Sun
Gene Wolfe

Habibi

Habibi - Craig Thompson Pod względem edytorskim "Habibi" Craiga Thompsona to prawdziwe cacko. Okładka ma przypominać skórę, ze złotymi wytłoczeniami. Po prostu piękny przedmiot na półce. A w środku? Rysunki są bogate, szczegółowe. Możemy podziwiać pustynne krajobrazy i zagracone osiedla ludzkie. Motywy zdobnicze przypominają orientalne gobeliny i barwne łuki na ścianach świątyń. Widać, że Craig Thompson jest zafascynowany wschodnią sztuką kaligrafii. Słowa arabskie są dodatkowym elementem zdobniczym niektórych stron.Większość akcji Habibi toczy się w fikcyjnym królestwie Wanatolia, w trudnym do określenia czasie. Harem sułtana wygląda jak pochodzący z Baśni tysiąca i jednej nocy, tymczasem za jego murami możemy zobaczyć elementy nowoczesnej technologi. Habibi opowiada o miłości Dodoli i Zama. Dodola została wcześnie wydana za mąż, a raczej sprzedana za mąż, dużo starszemu od siebie skrybowi. Mąż uczy ja czytać i pisać. Ta umiejętność rozwija w niej talent do snucia opowieści. Kiedy już przyzwyczaja się do swojego losu, jej mąż zostaje zamordowany a ona sama sprzedana w niewolę. W obozie handlarza niewolników zajmuje się małym chłopcem Zamem - niewolnikiem pochodzącym z Afryki. Jest dla niego jak matka, siostra, oddaje mu całe swoje serce. Los ich rozdziela, a Dodola trafia w coraz to gorsze miejsca. Zanim zostaną rozdzieleni Zam dorasta i zaczyna odczuwać, co to znaczy pożądać kobiety. Ogrania go wstyd i przerażenie. To co zdarzyło się później, kara jaką sobie sam wymierzył Zam była efektem właśnie tego wstydu.Habibi czyta się szybko. Historia jest może trochę melodramatyczna, ale wciąga. I tak jak napisałam wcześniej, ma się ochotę wracać do niej częściej, ze względu na piękne rysunków.

Mnich

Mnich - Matthew Gregory Lewis Pan Lewis napisał ponoć Mnicha w 10 tygodni. Jego krytycy twierdzą, że tak naprawdę niczego nie wymyślił, a czerpał tylko z gotowych wzorów, trochę je tylko przerabiając. Zrobił to jednak bardzo zręcznie, bowiem to jego powieść potem kopiowano i przerabiano niezliczoną ilość razy. Mnich, to nie tylko historia Ambrozja i podstępnej Matyldy. Tak naprawdę to mamy tam historię aż trzech par: Lorenza i Antoni, Raymonda i Agnes, oraz Ambrozja i Matyldy (choć to już nie takie oczywiste). W przebieg akcji wplecione są pomniejsze historię. Czytając na przykład o duchu z zamku i nieszczęsnym Raymondzie, od razu przypomniałam sobie film Tima Burtona "Gnijąca panna młoda" - bardzo podobny pomysł. A scena ze zbójcami? Nie mogę sobie przypomnieć nic konkretnego w tym momencie, ale jestem przekonana, że była kopiowana wiele razy.Na początku powieść była nawet zabawna, ot scenki z życia miejskiego, ale potem robi się mrocznie, coraz mroczniej, jak przystało na powieść gotycką :) Nie dziwię się, że w niektórych wypożyczalniach wprowadzono cenzurę wieku czytelników. W powieściach, równie popularnej jak Lewis, pani Ratcliffe, heroiny cierpią prześladowania, zostają wtrącane do lochu, ale wydostają się stamtąd czyste i nieskalane (pewnie nawet w ładnie ułożonej fryzurze). Lewis zaserwował swoim czytelnikom opisy tortur i okropności lochu (szczury, robaki i zgnilizna), sceny gwałtów i przemocy. Podejrzewam, że niejedna panienka nie mogła po przeczytaniu tej powieści zasnąć spokojnie w nocy. Pewnie, że w porównaniu do współczesnych powieści, to pewnie nic takiego, ale te ponad sto lat temu musiało robić wrażenie. Zresztą może nie doceniam czytelników z tamtych czasów. W końcu wychowani zostali na żywotach świętych, a to też nie takie słodkie historyjki.

Rzeźnik drzew

Rzeźnik drzew - Andrzej Pilipiuk To chyba najsłabszy tom opowiadań Pilipiuka jaki czytałam. Nawet mój ulubiony doktor Skórzewski nie uratował sprawy. Jeżeli miałabym jednak wyróżnić któreś z opowiadań to byłaby to "Teatralna opowieść". Pilipiuk ma świetne pomysły, rozwija ciekawie akcje a potem trach i ucina wszystko jak ostrym nożem. Pozostaje niedosyt, właśnie przez te zakończenia za nagłe, za proste tylko trzy gwiazdki.

The Thief

The Thief (The Queen's Thief, #1) - Megan Whalen Turner Na mapie świat stworzonego przez Megan Whalen Turner sąsiadowały ze sobą trzy państwa: Sounis, Attolia i Eddis. Rozgległą Attolią rządziła piękna królowa. Poddani królowej Eddisu utrzymywali się z handlu pomiędzy potężnymi sąsiadami. Król Sounisu miał ambitne plany imperialne. Żeby je zrealizować potrzebował ożywić legendę. Odnaleźć skarb. Doradca króla, Wielki Magnus przypomniał sobie, że w królewskich lochach jest uwięziony złodziej Gen. Złodziej, który ponoć potrafi ukraść wszystko."The thief" jest świetnie napisaną i wciągającą powieścią przygodową. Przeglądając niektóre komentarze innych czytelników, zauważyłam, że część osób skarży się powolny rozwój akcji na początku powieści. Rzeczywiście droga do Attolii może wydawać się długa, ale to właśnie dzięki niej możemy dowiedzieć się więcej o bohaterach, a także o historii i religii trzech państw. Mnie książka wciągnęła od pierwszego rozdziału i na pewno sięgnę po kolejne tomy.

Zadziwiające i Niezwykłe Przygody Horacego Lyle'a

Zadziwiające i niezwykłe przygody Horacego Lyle'a,  - Catherine Webb, Hanna Pustuła Catherine Webb napisała swoją powieść detektywistyczna Zadziwiające i niezwykłe przygody Horacego Lyle'a w wieku 20 lat i nie był to wcale jej debiut literacki. Pierwszą powieść napisała bowiem w wieku 14 lat i została ona opublikowana dwa lata później. Tak jak napisałam jest to powieść detektywistyczna, ale gdzieś tak w połowie książki pojawiają się wątki fantastyczne, których wcześniej nic nie zapowiadało. Osobiście wolę od początku wiedzieć z jakim rodzajem literatury mam do czynienia. Poczepiam się jeszcze samego bohatera Horacego. Nie da się ukryć, że postać ta była wzorowana na Sherlocku, ta sama niewiarygodna zdolność dedukcji, opanowanie i pewność siebie. Pani Webb dodała jeszcze materiały wybuchowe, które Horacy zawsze ma na podorędziu, ale moim zdaniem to za mało, żeby stworzyć wiarygodną postać. Biednemu Horacemu brakuje trochę osobowości. To już ciekawsi są jego pomocnicy, dwója dzieciaków: młody arystokrata Tomasz i mała złodziejka Teresa.Pisząc w skrócie można przeczytać, ale nie trzeba.

Kroniki portowe

Kroniki portowe - Annie Proulx, Paweł Kruk Quoyle nie był przystojny, ani szczególnie mądry, niezaradny, zakompleksiony, nieporadny, niezgrabny. Dawał się nieść falom życia. Jednak nawet on spotkał na swojej drodze miłość, ożenił się i wkrótce na świecie pojawiły się dwie córki Bunny i Sunshine. Nie było jednak jak w bajce. Okazało się, że Quoyle źle ulokował swoje uczucia. Wszystko zaczęło się sypać i wtedy pojawiła się ciotka Agnis, siostra ojca. Zabrała swojego bratanka i dwie jego córki do Nowej Fundlandii, miejsca skąd pochodziła cała rodzina. Wyspa przywitała ich chłodem. Stary rodzinny dom stał tam, gdzie go porzucono 40 lat temu, przywiązany linami do skał. Duży, ponury, drewniany dom. Wszystko wydawało się odpychająco zimne. Nie był to kraj szczęśliwości. Życie było twarde, ogromne bezrobocie i brak perspektyw dla młodych. Jednak to właśnie tam, Quoyle nauczył odróżniać rzeczy istotne, od błahostek, walczyć z przeciwnościami losu i wreszcie odkrył swoje miejsce na ziemi.

Prześwietny raport kapitana Dosa

Prześwietny raport kapitana Dosa - Eduardo Mendoza, Magdalena Tadel Z powieściami Eduardo Mendozy jest tak, że zwykle najbardziej przypada nam do gustu pierwsza, jaką przeczytamy. Potem skarżymy się, że kolejne są już słabsze. Dlatego nie będę pisała, że "Prześwietny raport kapitana Dosa" jest słabszy od "Brak wiadomości od Gurba", bo "Brak wiadomości..." był pierwszą książka tego autora, którą czytałam w ogóle.To jaka jest w takim razie powieść Mendozy? Bardzo dobra. Pełna jak zwykle nonsensownego humoru."Dwaj staruszkowie, łamiąc moje rozkazy, nadal czyścili i oliwili haubicę, a kiedy uznali, że już dość, postanowili ją wypróbować. W rezultacie z dwóch staruszków pozostał już tylko jeden".Kapitan Dos przewodzi statkiem kosmicznym, którego mieszkańcami są: przestępcy, nieprzewidywalni staruszkowie i upadłe kobiety. Statek zdąża na stacje kosmiczną, na której mają się osiedlić pasażerowie. Dokładne dane dotyczące miejsca docelowego podróży, ze względów bezpieczeństwa, zostaną podane w późniejszym terminie. W czasie podróży statek musi odwiedzać stacje kosmiczne w celu uzupełnienia zapasów. Stacje kosmiczne to małe światy, rządzące się swoimi prawami. Kapitan Dos przez swoją nierozwagę cały czas pakuje się w kłopoty, ale dzięki temu jest zabawnie, a przecież o to właśnie chodzi. Ta piękna niewiasta na okładce, to Struna, jak się pewnie domyślacie mieszkanka sektora Upadłych Kobiet, najbardziej pożądana kobieta na statku, także przez kapitana."Rzuciłem się na nią na mocy prerogatyw przypisanych mojemu stanowisku, pokonując nikły opór protokolarny, który uznała za stosowne stawić mojemu afektowi, i ostatecznie wykorzystałem ten drażliwy epizod na działanie, które, odsuwając na bok skromność, umieściłbym jeden punkt powyżej "przeciętne", choć siedem punktów poniżej "pamiętne".Tyle w kwestii scen miłosnych. Idę szukać kolejnej powieści Mendozy.

Kolor purpury

Kolor purpury - Alice Walker, Michał Kołobukowski "Bo meszczyzna wszystko umi spaskudzić, mówi Cuksa. Gada do ciebie z pudełka z płatkami, włazi ci do głowy, nadaje z radia. Wmawia ci że jest wszędzie. A jak już w to uwierzysz to ci się zdaje że jest Bogiem. A to nieprawda".Celie, biedna dziewczyna z Georgii zostaje wydana za mąż za dużo starszego od niej mężczyznę. Ojciec, okrutnik pozbywa się jej z domu. Nowy mąż nie okazuje się wcale lepszy. Celie, początkowo uległa, cicha i pokorna, osiąga po wielu latach materialną, psychiczną i emocjonalna niezależność. To wszystko wygląda trochę jak z ludowej opowieści o dzielnej bohaterce. Przypowieści i świecie, gdzie biedni staja się potężni, a niecni zostają ukarani za swoje grzechy. Nie ma w tej bajce dobrej wróżki, jest za to wiedźma. Nie dosłownie oczywiście. W domu małżeńskim Celie i Pana_ pojawia się śpiewaczka bluesowa - Shug. Celie dba o nią w chorobie. Shug zachowuje się okropnie, patrząc na Celie mówi złośliwie: "z ciebie to naprawdę brzydula". Jednak jak się później okaże, to właśnie Shug pomoże Celie uwierzyć w siebie i wyrwać się z marazmu. Będzie dla niej pięknym księciem z bajki. Stanie się też najlepsza przyjaciółką, zastępując nieobecna, ukochaną siostrę Nettie.Alice Walker powiedziała w jednym z wywiadów, że wierzy w zmiany, te które zachodzą w pojedynczym człowieku i całej społeczności. Dlatego też, ci źli, nieczuli mężczyźni z książki nie tyle zostają zrzuceni do piekła, ale ulegają przemianie. Cała powieść jest napisana w formie listów: listów Celie do Boga, do siostry Nettie i tejże siostry do niej. Wydawcy napisali na okładce, ze właśnie o tym jest ta powieść o odbudowywaniu relacji między siostrami, jak dla mnie jednak, życie obu kobiet, to dwie oddzielne opowieści. Przyznaje też, że mam co do tej książki mieszane uczucia. Trochę mi niezręcznie, bo przecież Kolor purpury, to zdobywca nagrody Pulizera. Może zacznę od tego, że polubiłam tylko jedną postać, może nawet wbrew zamierzeniom autorki. Tą osoba jest Doris, angielska misjonarka, która występuje w książce tylko raz i to krótko. Doris mówi bez ogródek: "Już po roku cały mój układ z poganami działał jak w szwajcarski zegarek. Z miejsca im oświadczyłam, że ich dusze nic mnie nie obchodzą, że chcę pisać książki i żeby nikt mi głowy nie zawracał. Za te przyjemność gotowa byłam zapłacić. i to całkiem hojnie". I rzeczywiście Doris wybudowała szpital, dwie szkoły, basen, kupiła też teren na którym leżała wioska, co mogło ocalić ludność przed wygnaniem. To ostanie dopowiedziałam już sobie sama. Bowiem wcześniej w książce mieliśmy sceny budowania drogi przez busz, karczowania upraw rdzennych mieszkańców i wyrzucania ich z ich własnej ziemi przez nowych właścicieli. Doris pogardzała zachłannymi plantatorami, a jak na misjonarkę miała nietypowe podejście do swojej pracy: "nie widziałam powodu, żeby ich zmienić".Nettie, siostra głównej bohaterki Celie wyjechała na misję z rodziną pastora. Małżeństwem wielce zaangażowanym w swoją misję. Samuel i Corrina nauczali o Bogu, próbowali się wtopić w społeczność Olinków, jednak okazało się to bardzo trudne. Dla rdzennych mieszkańców Liberii byli obcymi, nawet jeżeli mieli taką samą ciemna skórę jak oni. Samuel i jego zona poczuli się bezsilni i sfustrowani, w dodatku nie potrafili zrozumieć, dlaczego potomkowie tych, którzy sprzedali ich przodków do niewoli nie poczuwają się do winy. Gorzej, nic ich to nie obchodzi.A sama Celie i jej rodzina? Zastanawiam się czy takie przedstawienie kilku rodzin, gdzie zony opuszczają mężów, a mężowie krzywdzą kobiety i dzieci nie może prowadzić do utrwalenie pewnych stereotypów. Ot takie wolne myśli...

His Majesty's Dragon (Temeraire Series #1)

His Majesty's Dragon - Naomi Novik Smok Jego Królewskiej Mości to przede wszystkim bardzo dobra powieść przygodowa.Kapiatan Laurence zdobywa francuski okręt. Załoga broni się zaciekle. Wkrótce okazuje się, że statek przewoził prawdziwy skarb - smocze jajo. Wbrew temu, co mogłoby nam się wydawać, mało kto chce opiekować się dopiero co wyklutym smokiem. Jest to bowiem zadanie bardzo odpowiedzialne i dożywotnie. "Tylko, nie ja" - powtarzał sobie po cichu Laurence. Opieka nad smokiem oznaczałaby przecież przerwanie obiecującej kariery kapitana marynarki, porzucenie rodziny i ukochanej. A jednak los okazał się nieubłagany, smok wybrał właśnie jego.Temeraire, smok Laurenca, jest niezwykle sympatycznym stworzeniem. Gdzie mu tam do groźnych średniowiecznych bestii. Zachowuje się trochę jak duży (baaardzo duży) szczeniak, tyle, że psy nie mówią, a Temeraire i owszem. Można go pokochać za jego inteligencje i pogodne usposobienie. Wymarzony towarzysz i w dodatku dzięki niemu Laurence może wznieść się ponad chmury.Świat z powieści to alternatywna wersja naszego świata, w którym tak jak w naszym toczą się wojny. Z tym, że w czasie, kiedy Napoleon szykuje atak na Anglię, zamiast bombowców, po niebie latają smoki.

Nocny patrol (Nocny patrol, #1)

Nocny Patrol - Sergei Lukyanenko, Ewa Skórska W Moskwie działają dwa odziały pilnujące porządku w Moskwie. Zwykli mieszkańcy miasta nie mają się czego z jej strony obawiać. Jeżeli jednak należysz do świata Zmroku, wieczorem wyrastają ci kły, a skóra pokrywa się sierścią, to już co innego. To trochę taka klasyczna opowieść o wojnie Światła i Ciemności, tyle, że wojownicy po obu stronach są raczej szarzy, niż kryształowo czyści, bądź smoliście czarni. Bo i w końcu to nie bajka dla dzieci, ale mroczna opowieść dla dorosłych.

The Godfather

The Godfather - Ojciec chrzestny, wydany po raz pierwszy w 1969, zapoczątkował modę na powieści o mafii. Naśladowcy Mario Puzo często używali w tytułach swoich książek takich zwrotów jak "ojciec", "rodzina", honor". Co takiego było w Ojcu chrzestnym, że rodzina Corleone stała się tak popularna?Niektórzy krytycy twierdza, że tak naprawdę książka zawdzięcza swoją popularność świetnej adaptacji filmowej z 1972 roku. Nie jest to jednak prawda. Zanim powstał film Coppoli, sprzedano kilka milionów powieści Mario Puzo.Mario Puzo w swojej powieści bada i opisuje relacje międzyludzkie. Każdy z jego pierwszoplanowych bohaterów posiada bogatą osobowość. Sonny Corleone wygląda i zachowuje się w taki sposób w jaki ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z Włochami mógłby sobie go wyobrażać polegając jedynie na stereotypach. Sonny jest przystojny i w "gorącej wodzie kąpany", czyli niecierpliwy, popędliwy, chwilami agresywny i nadpobudliwy seksualnie. Michael, to jego przeciwieństwo. Nigdy nie jest spontaniczny, nie ujawnia też swoich uczuć. Fredo, średni syn Dona, ma słaby charakter, łatwo ulega wpływom innych, pozwala nawet na lekceważące traktowanie go przez innych gangsterów. Najciekawsza postacią jest oczywiście sam Don Vito Corleone. To moralista, bezgranicznie oddany swojej rodzinie. Dorobił się dużej fortuny dzięki sile swojego charakteru. Nie wywyższa się jednak, pomaga sąsiadom i wszystkim, którzy proszą go o pomoc, w zamian prosi tylko o przyjaźń. Jednocześnie jest też jednak mordercą, geniuszem zbrodni, który kontroluje życie wszystkich ze swojego otoczenia.Mario Puzo, dzięki genialnemu prowadzeniu akcji i dialogom sprawia, że zaczynamy postrzegać Dona jako postać niemal anielską. Bo przecież według całej "rodziny", postępowanie Dona jest zawsze moralnie uzasadnione. Jego wrogowie cierpią, ale sami są sobie winni. Rodzina Tattaglias jest zaangażowana w "zły" rodzaj przestępczości: narkotyki, prostytucję, podczas gdy rodzina Corleone zajmuje się "tylko" hazardem, wymuszeniami i utrzymywaniem monopolu na sprzedaż oliwy. Przyjaciele Dona są nam pokazani jako ci lepsi, wrogowie za to są nikczemni. Wszystko określa ich umiejscowienie w uniwersum Don Vita Corleone.Jeżeli jeszcze ktoś nie czytał tej wspaniałej książki zachęcam i polecam.

Dziewiąty Mag

Dziewiąty Mag - A.R. Reystone A.R. Reystone to pseudonim polskiej pisarki, która, jak na razie, postanowiła nie ujawniać swojego nazwiska. Pierwszy raz "Dziewiąty mag" ukazał się w 2009 roku nakładem własnym autorki. Ponownie wydała go Nasza Księgarnia na wiosnę tego roku. Drugi tom ma się ukazać we wrześniu, a trzeci za rok.Zastanawiam się jak określić tę powieść. To takie skrzyżowanie "Nigdy w życiu" Grocholi z powieścią fantasy. Główna bohaterka Ariel, podobnie jak Judyta z „Nigdy w życiu” jest w trakcie sprawy rozwodowej. Jej dorastająca córka Amelia stoi dzielnie przy mamie, nie skarży się, nie tęskni za tatą, ani nie sprawia problemów (trochę to mało wiarygodnie socjologicznie, ale niech tam). Mąż Ariel to oczywiście skończony drań. W ciężkich chwilach Ariel pomaga jej przyjaciółka Aurora. Przyznam, że bardzo drażnił mnie ten zestaw imion: Ariel, Amelia, Aurora (szczególnie ta Aurora – ile osób nosi takie imię?!). Rozumiem, że autorka pragnęła podkreślić,że akcja dzieje się w kraju anglojęzycznym, ale jak dla mnie wyszło to trochę sztucznie.Wracając jednak do akcji powieści. Ariel zostaje wybrana na konsultanta w świecie, o którym istnieniu nie miała dotąd pojęcia. To miejsce, gdzie żyją smoki, elfy i inne baśniowe stworzenia. Ariel jest weterynarzem, a smoki z Dziewięciu Miast potrzebują jej pomocy. Oczywiście jest jeszcze dwóch oficerów Marcus i Fabien, jeden przystojniejszy od drugiego.Autorka bardzo zgrabnie, moim zdaniem, stworzyła ten inny, równoległy świat. To był bardzo ciekawy pomysł. Nie wykluczam, że sięgnę też po drugi i trzeci tom. Powieści tej nie powinni jednak czytać mężczyźni, chyba, że lubią wyraziste wątki romansowe w fantastyce. Nie wiem, czy w języku polskim istnieje określenie „romans fantasy”, ale tak tę powieść bym zakwalifikowała.

Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater, czyli perły przed wieprze

Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater, czyli perły przed wieprze - Lech Jęczmyk, Kurt Vonnegut Eliot Rosewater urodził się bogaty. Zapobiegliwość jego przodków, usunęła z jego drogi wszelkie materialne troski. Ich dewizą było: "Zagarniaj więcej, niż ci potrzeba, bo inaczej nie dostaniesz nic". Eliot od dzieciństwa uwielbiał towarzystwo strażaków. Kiedy więc w czasie działań wojennych Drugiej Wojny Światowej przypadkowo zabił trzech z nich, doznał głębokiego psychicznego urazu. Potem nigdy nie był już taki jak przedtem. Po wojnie ożenił się i wiódł na pozór szczęśliwe życie. W końcu postanowił przenieść się do małej miejscowości, z której pochodziła jego rodzina. Wreszcie miał cel w życiu - uszczęśliwić jego mieszkańców. Ojciec Eliota, popularny senator, wyznawał zasadę, że bieda wynika z życiowej nieporadności, a nadmierna filantropia prowadzi tylko większej bierności obywateli. Eliot widział jednak w mieszkańcach miasta dawnych pionierów, którzy przybili do brzegów Nowej Anglii. To jednak nie byli ci sami ludzie. Tu nie chodziło tylko o wyuczoną bezradność, ani o brak inteligencji. Doszedł zupełnie nowy, a jakże groźny problem."Nędza jest stosunkowo niegroźną chorobą, nawet dla najwątlejszej amerykańskiej duszyczki, podczas gdy bezużyteczność zabija silnych i słabych, i zawsze jest śmiertelna. Musimy znaleźć na nią lekarstwo". Mieszkańcy okręgu Rosewater obserwują działalność Eliota z niedowierzaniem. Fundacja Rosewater płaci niedoszłym samobójcom, żeby nie targali się na swoje życie, opłaca marzenia i płaci za życiowe błędy. Znajomi rodziny zaczynają uważać go za wariata. Sylvia, żona Eliota nie wytrzymuje psychicznie i opuszcza męża, oskarża go o uprawiania "samarytrofii". Wraca do rodziny do Anglii i postanawia korzystać z życia ile się da.Eliot mieszka sam w domu strażackim. Wieczorami pije alkohol i czyta powieści science-fiction mało znanego pisarza Kilgore Trouta. Eliot wygłosił kiedyś na spotkaniu z pisarzami pamiętna mowę:"Kocham was, wy sucze syny - powiedział Eliot w Milford. - I was teraz tylko czytam. Tylko wy mówicie o tych straszliwych zmianach, jakie zachodzą w świecie, tylko wy jesteście tak szaleni, by wiedzieć, że życie jest podróża kosmiczną, i to wcale nie krótką, ale taką, która trwać będzie miliardy lat. Tylko wy macie dość odwagi, aby naprawdę troszczyć sie o przyszłość, tylko wy naprawdę zauważacie, co robią z nami maszyny, co robią z nami wojny, co robią z nami miasta, co robią z nami wielkie i proste idee [...] Tylko wy jesteście tak głupi, aby zadręczać się czasem i przestrzenią bez końca, tajemnicami, które nigdy nie zostaną rozwiązane, a także tym, że właśnie teraz decydujemy, czy milardletnia podróż kosmiczna zaprowadzi nas do nieba czy do piekła".Eliot pyta też ile się należy zwyczajnemu człowiekowi od życia, od państwa. Czy w ogóle coś się należy? W pewnym momencie w książce pojawia się stwierdzenie: "Ludzie dostają to, na co zasługują". Zaraz potem jedna z bohaterek otrzymuje w prezencie pojemnik na zapasową rolkę papieru toaletowego.Chyba lubię ten gorzki humor.

Sherlockista

Sherlockista - Graham Moore To były świetne dwa wieczory z książką. Cappuccino i Sherlockista jako dobry deser. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio czytając książkę tak bardzo chciałam się dowiedzieć co będzie dalej? Jak to się wszystko skończy? Sherlockista jest debiutem młodego, amerykańskiego pisarza Grahama Moore'a. Pan Moore studiował historię religii na Uniwersytecie Columbia. W powieści Sherlockista nie ma jednak nic o religii, jest za to stowarzyszenie miłośników Sherlocka Holmesa. Sherlockiści, uważani za niegroźnych dziwaków, zajmują się badaniem twórczości i życia Arthura Conan Doyle'a. Jeden z nich ogłasza nagle, że odkrył dziennik samego doktora Doyle'a - święty Graal holmesofilów. Swoje odkrycie ma zaprezentować na najbliższym zjeździe Chłopców z Baker Street. Niestety zostaje znaleziony martwy w swoim pokoju hotelowym. Jednocześnie śledzimy losy samego Arthura Conan Doyle'a tuz po tym jak postanowił "uśmiercić" Sherlocka Holmesa. Rok później nagle wskrzesza swojego bohatera, choć przecież zarzekał się, że nigdy tego nie uczyni. Co wydarzyła się przez ten rok? Czy dziennik odkryje prawdę?Ja się świetnie bawiłam czytając Sherlockistę. Czytałam gdzieś recenzję rozczarowanej czytelniczki, że mdłe i przewidywalne. Może po "mięsistych" kryminałach skandynawskich rzeczywiście komuś może się Sherlockista nie podobać, ale ja właśnie lubię takie "eleganckie" powieści detektywistyczne. Szkoda, że nie ma polskiego odpowiednika określenia "cozy mystery".

Breakfast of Champions; or, Goodbye, Blue Monday

Breakfast of Champions; or, Goodbye, Blue Monday - "Ludzie ryzykowali tak okropnie z chemikaliami i swoimi ciałami, bo tęsknili za lepszym życiem. Mieszkali w odrażających miejscach, gdzie można było robić tylko odrażające rzeczy. Posiadali guzik z pętelką, nie mogli więc zmieniać na lepsze otoczenia i robili, co mogli, aby upiększyć swoje miasto". Wyniki były jak dotąd katastrofalne: samobójstwa, kradzieże, morderstwa obłęd i tak dalej. Ale na rynku ukazywały się coraz to nowe związki chemiczne".Szkodliwe chemikalia w głowie przedsiębiorcy Dwayne'a Hoovera powoli doprowadzały go do szaleństwa. Potrzeba było tylko niebezpiecznych idei, które ukierunkowały by jego szaleństwo i ostatecznie doprowadziły do zguby. Idee te dostarczał Kilgore Trout - pisarz literatury fantastyczno naukowej. Kilgare uważał, że jest pisarstwo jest zupełnie nieszkodliwe, a obecności jego samego obojętna dla innych ludzi. Był jakby niewidzialny, równie dobrze mógłby być nawet martwy. Według niego nie miało to znaczenia. Spotkanie z Dwaynem zmieniło wszystko. Dwayne pod wpływem pomysłów z jego książek zamienił się w potwora.W powieści Trouta Stwórca Wszechświata postanowił przeprowadzić eksperyment. Stworzył świat pełen robotów i tylko jedną istotę posiadającą wolna wolę - Adama. Cała powieść to list Stwórcy do tej jedynej istoty. Tylko ta istota ma jakieś znaczenie, reszta jest zaprogramowana, nie trzeba im współczuć, ani pomagać."- Dlaczego miałbym się przejmować tym, co się dzieje z maszynami? - spytał [Dwayne]".W 1973 Kurt Vonnegut w swoim wywiadzie udzielonym Frankowi McLaughlin powiedział: "I think it is dangerous to believe that there are enormous new truths, dangerous to image that we can stand outside the universe. So I argue for the ordinariness of love, the familiarity of love".Jeden z bohaterów "Śniadania mistrzów" - Dwayne Hoover chciał widzieć siebie właśnie, jako kogoś ponad światem, odkrywcę nowych prawd światem rządzących. Tymczasem, według Kurta Vonneguta, odpowiedź na zagadki ludzkiej natury nie tkwi w przestrzeni kosmicznej, ani wydumanej teorii, ale w nas samych.

Życie prywatne elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej

Życie prywatne elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej - Sławomir Koper Pamiętam z czasów szkolnych, że podręcznik do historii był dla mnie najlepszym środkiem nasennym. Nigdy też nie pałałam szczególną miłością do książek historycznych. Tak było do czasu, kiedy odkryłam książki opowiadające historię życia codziennego i zupełnie "niepomnikowe" biografie. W Życiu prywatnym elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej bohaterowie znani z wyboru lektur szkolnych odarci z podręcznikowego patosu, okazują się ludźmi z krwi i kości.Sławomir Koper opowiedział historię najbardziej znanych postaci środowiska artystycznego z lat 20-tych i 30-tych ubiegłego wieku. Zebrał ciekawostki, anegdoty, plotki, wspomnienia ludzi z najbliższego otoczenia. Powstała w ten sposób bardzo ciekawa książka. Nuda wykluczona!Nie wiedziałam na przykład, że Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, córka Wojciecha Kossaka, oprócz pisania poezji także malowała. Na jednym ze spotkań towarzyskich doszło ponoć do takiej oto rozmowy: "Podobno pani maluje - rzekła kiedyś do Lilki, na jakimś fajfie, pewna dama.- Owszem maluję - odparła niechętnie poetka.- Ale czy konie?- Nie proszę pani - ze złością oświadczyła Lilka - słonie, wyłącznie słonie.- Och, jaka szkoda, myślałam, że jak tatuś koniki..."Mąż Magdaleny Samozwaniec, siostry Marii wspomina: "Do dziś pamiętam niezwykły smak kotletów wieprzowych panierowanych zamiast w tradycyjnej bułce tartej w suchym kleju malarskim, który został po malarzu starającym się doprowadzić nasze mieszkanie do przyzwoitego stanu po pożarze". Zofia Stryjeńska, malarka, była tak roztrzepana, że zamknęła swoich dwóch bliźniaczych synów niemowlaków w szufladzie, żeby jej nie przeszkadzali w pracy, po czym udała się na przyjęcie. O synach przypomniała sobie dopiero w trakcie tańców. Niezwykle interesujących rzeczy możemy też się dowiedzieć o znanych kompozytorach, poetach, malarzach. Weźmy na przykład takiego Bolesława Leśmiana (bardzo lubię jego poezję). Przeczytałam, że poeta mieszkał w pewnym momencie w jednym domu z żoną i dwiema kochankami. Normalnie harem, tyle, że to panie go utrzymywały. Zabawna była też historia z Tuwimem i Leśmianem. Julian Tuwim podszedł do Starszego kolegi z prośbą o ocenę jego wierszy. Leśmian przeczytał i orzekł, że to nie widzi w nich niczego specjalnego. Wiersze te znalazły się później w tomiku "Czyhanie na Boga". Wydaje się, że zachowanie ówczesnych gwiazd było nie mniej skandalizujące jak tych żyjących współcześnie. Nie było tylko tyle prasy brukowej i Pudelka.Zachęciłam? ;)